piątek, 30 lipca 2010

herbata to czaj

Co jak co, ale życzliwość z całą pewnością nie jest domeną Polaków. Z pozoru błahe prośby jawią się jako wielce uciążliwe. A przecież nie ma na świecie rzeczy, która może zastąpić czas czy uwagę, jaką można poświęcić innym. Ot tak, po prostu. Tymczasem bez lizodupczych inicjatyw daleko zajść się nie da. Słodzisz więc ludziom, nawet jeśli negujesz czaj z cukrem.
Chyba tylko u Gombrowicza "rzeczywistość się pomału zmieniała w świat ideału.."

środa, 28 lipca 2010

nic dwa razy

Oznaką słabości jakiejś jest czy przeciwnie, zaletą jest sentymentalizm?
Ponoć nic dwa razy się nie zdarza, ale życie wymaga powtarzalności. Każdy chce powtarzalności uciech minionych.
Ja na pewno.

poniedziałek, 26 lipca 2010

domena zmienności

CV już mam. Jeszcze tylko uzupełnić treść..

"Żyję w kraju" SNL ciągle tak mocno aktualne, bo cóż innego mogę rzec? Nagle okazało się, że mnie nie potrzebują. A czymże jest dziś okres wypowiedzenia? Mrzonką jakąś, czystym wyimaginowaniem, jedną z tych kwestii, o których słyszałam że istnieje, ale której nie dane mi było doświadczyć. Tak jak owego legendarnego wysypu truskawkowego, znanego mi jedynie z opowieści i norweskich podań.
Tak, zasługuję na lepszą pracę. Uświadomiłam sobie bowiem że mam już dyplom, że mam już wykształcenie wyższe (wyższe niż zarobki).

Bezrobotny z dyplomem to taki sam bezrobotny jak ten bez dyplomu, ale z pretensjami.

sobota, 24 lipca 2010

krokan

Z pozoru tylko wszystko jest po staremu. Trochę mnie nie było, ale jestem. Co więcej, jestem tym samym co wcześniej Włóczykijem. Wróciłam z Doliny Muminków z nowymi doświadczeniami, popsutymi kolanami i szaleńczą pasją do norweskich lodów o smaku krokan. Z metryki z pozorów stałam się człowiekiem starym, jednak sama dla siebie ciągle mam te 18 lat. Ludzie w moim wieku zajmują określone stanowiska wobec życia - ja tułam się dalej. I nie, nie kupię sobie żelazka! Niech chociaż odzież moja wygnieciona będzie milczącym manifestem niezależności i przedrzeźnieniem harmonii. Wszak zęby mądrości jeszcze do końca mi nie wyrosły, a to oczywisty znak od natury, że rozwój jeszcze nie został zakończony. Jest tak w istocie, albowiem czy człowiek poważny uśmieszkiem niedającym się powstrzymać i nieuzasadnionym optymizmem reaguje na widok odjeżdżającego z postoju autobusu, w którym były wszystkie, ale to wszystkie bagaże?? W dodatku w miejscu prawie nieznanym, gdzieś na północnym wschodzie Polski? Jestem jak najdalsza od bycia człowiekeim poważnym. To tak jak w kawałku Bonkers Dizzee Rascala: Some people pay for thrills, But I get mine for free.
I dobrze mi z tym.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Back to reality

Oto jestem! Sprawozdania będą w najbliższej przyszłości, jako że wojaż był ciekawy, ale i męczący, choc ponoc pogoda w Polsce była ostatnimi dniami równie męcząca. Póki co wakacjuję w Ełku. A Norwegia? To cudowny kraj o bodaj najpiękniejszym niebie jakie kiedykolwiek widziałam i to za każdym razem. Jeszcze o tym będzie. I o fiordach będzie, i o Norwegach, i o Polakacha z Norwegii, i o tamtejszych podatkach, i o białym Hyundayu i mandatach. Wszystko niebawem. Zdaje się ze wygodniej zyc wpomnieniami; przyszłośc (czyt. Warszawa) nie napawa opytmizmem; zdaje się ze nie mam gdzie mieszkac, aaale jak juz wspomniałam wyłączam się na chwilę. Na północy! :)
Trzymcie się