Jako że wczoraj z trudem niezmiernym usiłowałam skupić niknące siły intelektu i przeczytać bodaj początek Ustawy o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki, potocznie zwaną 'ustawą o skardze na przewlekłość postępowania' i film urwał mi się na art.2, darowałam sobie dzisiejsze ćwiczenia z postępowania cywilnego.
Ale to nic. Martwi mnie co innego ( i nie chodzi mi o ósemkę, która przypomniała sobie dziś, że ma rosnąć, słowem: ząbkuję, i rozrywa mnie to dosłownie i w przenośni..)
Otóż staje się powoli moim niechlubnym zwyczajem, że zaczynam coś i nie kończę, w myśl zasady "zbuduj twierdzę a potem ją spal". Totalnie bez sensu.
Za to poszłam na wykład! Iluż to ciekawych rzeczy się można dowiedzieć! Np. co piąte dziecko rodzące się w Polsce nie jest dzieckiem ojca, w sensie męża matki. Można wtedy wnieść pozew o ustalenie ojcostwa (tak, procedura cywilna się kłania) i wysłać włos do Centrum Badań DNA i tu cytat z wykładu:
"takich centrów jest kilka w każdej Polsce" :)
I na koniec: co robi marynarz, który po trzech latach pływania po morzu przyjeżdża do domu i okazuje się, że jest ojcem?
Denerwuje się.
wtorek, 2 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.