czwartek, 8 października 2009

O przeprowadzce słów kilka

Kwestia mojego zamieszkania w stolicy dla wielu jest przedmiotem śmiechu, dla innych, hmm, delikatnie mówiąc cała reszta okazuje mi współczucie.
Wyglądało to tak: do dwóch lat mieszkałam w Jelonku, jest to dość nowy (jak na to osiedle, mówimy o os.Przyjaźń:) akademik. No i zaczęły się schody. Zostałam skazana na starą zabudowę..















To ten dworek 'prawie jak' szlachecki. W istocie w domkach tych mieszkali kiedyś budowniczowie Pałacu Kultury. W czasie wojny domki (a jest ich naprawdę dużo) znajdowały się gdzieś na północy Polski i zamieszkiwali je hitlerowcy.
Obecnie dzieła dopełniają studenci przeróżnych warszawskich uczelni.

Zdarzyło mi się tam mieszkać. I mieszkało mi się całkiem korzystnie. Przyzwyczaiłam się do jednego na 17 pokoi prysznica. Czułam się tam jak na polskiej wsi. A w pokoju miałam fotel bujany. Poprzednia współlokatorka znalazła go na śmietniku.
Atmosfera też była zacna. Ludzie byli pozytywnie nastawieni. Przynajmniej w większości.
Aż pewnego poranka udałam się do Jelonka. Od razu przy wejściu dowiedziałam się od pań (one naprawdę mnie lubią..) żebym się kwaterowała, bo mają dla mnie miejsce.
Jeszcze stygnę.
Decyzja o przeprowadzce była dla mnie chyba za szybka. Tęsknię za klubem 70..




Ale historię dokończę później..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.