wtorek, 29 listopada 2011

niedziela, 27 listopada 2011

czwartek, 20 października 2011

duma

Odhaczam marzenia, ale marzę też o tym, by znów zaznać porządnego kina. By wróciwszy móc powiedzieć, że to nie te same ujęcia, nie te same dialogi, suchary do jasnej cholery 17 złotych! Czy już nie ma w tym kraju porządnych scenarzystów? To nie baby są jakieś inne, to filmy są jakieś inne, chujowe. A może o to chodzi, to jest całkowicie nowe kino oparte na samplingu, takie 'to już było'. Sztukę cierpliwości trenuję teraz obok sztuki przetrwania.

czwartek, 29 września 2011

a zatem

Pracuję dużo, zarabiam mało, za mało sypiam, za mało czytam książek, prasę sporadycznie jedynie, za dużo płacę za mieszkanie w takich a takich warunkach, nie pamiętam jak to jest iść do kina, zaraz zacznie się nauka, magisterka - jestem, jak to trafnie określił mój człowiek - UMĘCZON. Tak, jeste umęczon.

Zamykam oczy do snu i chcę żeby potem było łatwo, nieskomplikowanie.

sobota, 3 września 2011

poranek sobotni

Dlaczego piękne sobotnie poranki nie zawsze są piękne? Jeden zwykły dzień. Życie zaplanowane, każdy to zna. Jeden dzień najzwyklejszy z życia. Budzę się obok niego i aż chce się oddychać, a raczej budzę go, bo jak zwykle zaspał. Przeciętny dzień Stolicy.
Do pracy pędem, korki, gaz, skrzyżowanie...
Czemu jeszcze nie dzwoni? Pewnie ma dużo pracy, lepiej nie przeszkadzać. Dzwonię w końcu.. Zwykły dzień może odebrać ci wszystko.
To był tylko samochód, blacha. On cały. Strach mam w środku, tęsknotę, słony smak jak morze mam na policzkach.

czwartek, 1 września 2011

porządki

Muszę uporządkować swoje życie. Może zacznę od pokoju? Jednego dnia śnisz, drugiego sen staje się rzeczywistością. A ty ciągle tkwisz w tym, co było. Już nie jestem dzieciakiem, a wolałabym dziś raczej pójść na lekcje, być mną w wersji uporządkowanej, niż tej w której wir odpowiedzialności wykręca mi żołądek. Nie wystarczy być odważnym. Trzeba być zajebiście odważnym. Robić zajebiście dobre wrażenie. Niech myślą, że jesteś panem każdej sytuacji.

środa, 31 sierpnia 2011

jak to się nazywa?

Że wyłączasz cały ten korowód ludzi dookoła i nie ma nikogo w całej Warszawie, ba! na całym świecie, tylko On. Ja nie przypuszczam. Wiem jak to się nazywa.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

off

Czy można być jeszcze w czymkolwiek offowym? We wszystkich rzec by można hipsterskich przybytkach stolicy tłum ludzi. A ludzi bez RAJBANÓW już nie spotkasz na chodniku. To super że mają okular za pięć stów, ale kto tu jest jeszcze niszą? Chyba ja w super zielonych tenisówkach za 15 zł z OSZĄ.

wtorek, 19 lipca 2011

23

Wróciłam tu to przerwie znacznej, nie będę się tłumaczyć - czystą prokrastynacją jedynie - leń bowiem ze mnie nieobliczalny. Na szybkości wyznam kwestie zasadnicze: 23 wiosny już za mną, nie czuję się przez to jakoś szczególnie gorzej, a nawet zdawać by się mogło - lepiej. To już oficjale: dysponuję pierwszym w moim już 23-letnim życiu, najprawdziwszym ŻELAZKIEM. Tak, to właśnie ten moment w życiu gdy śmiało i z odwagą mogę powiedzieć, iż jestem Dorosła -i siła tego słowa brzmi jeszcze kilka sekund w membranach, a ciarki maszerują mi po plecach niczym wojska Napoleona na skutych lodem ziemiach Cara. Żelazko stało się przełomem. Podejrzewałam że tak właśnie będzie. Oczywiście, dla niektórych swoistym przełomem jest pierwsza bluza Prosto. To już zależy co reprezentujesz.
Przemknę tylko po życiu zawodowym, które praktycznie nie istnieje. Tchnie chujowizną jak to ma w zwyczaju, ale są wakacje. A no właśnie. Są wakacje, a ja od 3 tygodni jestem cieniem człowieka zdrowego, ale ja przecież CENIĘ lekarzy bardzo i mam dla nich wielki respek, bo wiadomo że oni się tylko uczyli i chodzili z tymi kroplówkami i dalej się uczyli, ale niestety lekarz w Warszawie nie był w stanie mi pomóc. Szczęśliwie w porę mnie odratowali ;) Zmierza ku lepszemu.
Ale nie to jest powodem wpisu. Dla zrozumienia musicie wiedzieć, że nie jestem już samotnym Ziomeczkiem, słowiem mam Ziomeczka. Takiego tylko mojego i On jest super. Jest najlepszy. Na mieście mówią na niego Sokół. Ale co chcę powiedzieć, do mężczyzn głównie? To właśnie, że jak się umawiacie na tą 18 to nie ma zmiłuj, na tą godzinę trzeba po prostu BYĆ, a nie przekładać wizytę w czasie. To znaczy, że dziewczę na 18 wytacza swe najcięższe działa, stroi się jak woźna na dzień nauczyciela i czaruje, bo kurcze, do 21 to czar już pewnie pryśnie..

poniedziałek, 4 lipca 2011

niechby

Widzę ciągle ludzi, którzy nie idą już swoją drogą, jak więźniami opinii się stają. Niechby to szlag.

wtorek, 21 czerwca 2011

cios

Gdyby tylko podstawą egzystencji była SUMIENNOŚĆ. Gdyby tak po każdej lekcji porządkować notatki i przy okazji ogarniać materiał na następne zajęcia - tak, aby wszystko na bieżąco układało się w jedną, czytelną myśl. Gdyby..

niedziela, 12 czerwca 2011

panta rhei

Też chcę pełni życia. Jak w Wiśle woda wszystko płynie. Jak w rzece lampionów odbicia, co lecą wysoko, bo mają siłę ognia. Jak to się zmienia.
Płynie.

środa, 8 czerwca 2011

Stajemy się słabi... Dajcie mi ostre koło!

Co jest takiego super w czymś tak naprawdę uciążliwym? Ba! - niebezpiecznym! Ano właśnie, ostre koło to wyzwanie. Wyzwanie jednakowoż nie dla wszystkich. Jeszcze nie dla mnie. Choć ścieżka rowerowa i różowy mieszczuch powoli to za mało. Czerwone światła to już standard, chleb powszedni. To może.. tępe koło?
Nadal uważam, że zmienne przełożenie jest tylko dla ludzi powyżej 45. Czyż nie lepiej jest wygrywać siłą własnych mięśni, niż przerzutką. Stajemy się słabi... Dajcie mi ostre koło! To słowa Desgrange -człowieka, który wymyślił Tour de France. To było w roku 1902, a słowa te nie tracą nic a nic ze swej aktualności.
Podziwiam, podziwiam i wielbię kolarzy, kurierów a jeszcze bardziej fanatyków ostrego koła. Musisz cały czas pedałować. Hamowanie to już inna kwestia. Konieczność ciągłego pedałowania to wyzwanie nie tylko dla mięśni - to próba charakteru. W mieście to też walka o dotarcie do celu w całości, mentalność kierowców w kraju absurdu jest zadziwiająca.

czwartek, 26 maja 2011

Ja nie przypuszczam - ja to wiem

Dobra, tak jest! na szybkersa! do posłuchania dla moich ziomków, dla ich rodzin i potomków :)

Jeden!
Sokół i Marysia - to dla Sokoła, a masz! Z buziakami!
Ja nie przypuszczam, ja to wiem



Dwa!
Bo tym się tak jaram dziś



Numer trzy
To jest bardzo dobre, ale dla wymagających, bierzcie bracia:

sobota, 21 maja 2011

synchronizacja

Nie wiem skąd pochodzi siła, co tryb synchronizacji uruchomiła. Zagadką pozostanie. Endorfiny wzięły w niewolę mój mózg.

niedziela, 15 maja 2011

tego trzeba posłuchać / you have to hear this

Czy w paskudny, deszczowy dzień może być coś piękniejszego od cudownie brzmiących dźwięków? Czuję że tego nie znacie, singiel z 9 maja, piękny kanadyjski akcent, Brasstronaut. Oni mają trąbkę, kontrabas, i jakieś elektro-klarnetowe brzmienia, miły hałas, potem w dwóch trzecich drogi robi się to bardziej rozciągłe, epicko. I tak to płynie.

Brasstronaut - Hearts Trompet by Sainted PR


A może coś bardziej przaśnego? To przy 33 milionach odtworzeń ja jutubie raczej niszą już nie jest. Check it out anyway.



Ten tylko dlatego, bo chłopaki się klawo synchronizują. A synchronizacja jest najważniejsza! Szczególnie przy jeździe tandemem :D

czwartek, 5 maja 2011

suchar

Roczne utrzymanie angielskiej królowej jest o 5 milionów złotych tańsze niż Bronisława Komorowskiego. W takich momentach Brytyjczycy łączą się z nami "w bulu i nadzieji".

środa, 4 maja 2011

widz z tańszego sektora

Nie trać błysku w oku, niech lśni tak, jak potrafisz najlepiej. Trzeba odwagi by być panem sytuacji. Ale zajebistej odwagi trzeba, by być panem swojej sytuacji. Bo czemu ludzie chcą być jak wszyscy? Czemu ludzie inteligentni i biegli w sztuce konwersacji stają się jak masa szara, bezpłciowa? To nic że jesteś w tańszym sektorze, spełniaj się w tym, w czym potrafisz. Niczym w trakcie koncertu u królowej Elżbiet II w 1963 John Lennon przed ostatnią piosenką: "Widzowie w tańszym sektorze proszę klaskać rytmicznie, a pozostali niech grzechoczą biżuterią."

piątek, 29 kwietnia 2011

jednak dwie


Gnębią nas szemraną angielską katedrą, ślubem stulecia, tradycjami królewskimi, a przecież Kate jest tylko jedna! Chociaż nie, nie prawda. Jest jeszcze Kate Nash.

wtorek, 26 kwietnia 2011

tego trzeba posłuchać / you have to hear this

Arctic Monkeys nowego singla należy posłuchać w tym tygodniu. Tym samym zainauguruję serię pod roboczym tytułem "tego trzeba posłuchać / you have to hear this" - po to właśnie by naród polski przejrzał na oczy i otworzył się na nowości (głównie jednak z Wysp one będą) i ażeby porzucił te nędzne szity na czasie serwowane przez, no właśnie..
Do rzeczy! Arctic Monkeys i " ‘Don’t Sit Down ’Cause I’ve Moved Your Chair’ - słowem: utwór bez spiny.



Bez spiny i z klawą grą słowną, będącą kontynuacją zafascynowania tekstem pozbawionym sensu, do której Alex nas przyzwyczaja, a którą nie zawsze rozumiem. Dajmy na to taki ustęp: Break a mirror / Roll the dice / Run with scissors / Through a chip pan fire fight / Go into business with a grizzly bear / But just don't sit down cause' I've moved your chair. Ano właśnie. Rada typu zrób interes z niedźwiedziem grizzly wydaje się co najmniej dziwna. Ale już dalej: nie siadaj bo odsunąłem krzesło to nic innego jak troska i dobra wola Alexa Turnera. To godna naśladowania postawa! Alex zapunktował.
Zapunktował tak bardzo, że na koniec jego solowy projekt. To jest takie super!
czołgiem


niedziela, 24 kwietnia 2011

dom który przypomina młodość

Jestem w domu, ściślej w Domu. W miejscu stałego zameldowania. Słychać jak na dole Mała gra na skrzypcach, próbuje przynajmniej, w kaloryferach słuchać nareszcie ciepło wędrujące rurami aż z piwnicy, pokonujące dwa piętra. Ciepło czuć w kościach, ciepło czuć w sercu, bo przecież na Boga, ja się tu wychowałam. Tu w tym mieście, do którego zdobycze światowej techniki docierały żółwim krokiem, gdzie filmy w kinie emitowane są z dwumiesięcznym opóźnieniem - z drugiej strony nadal są po 10 zł. To tu klepaliśmy biedę; słynne zdanie dziś mi przypomniane, Angela lat 6: "mama nic nie kupuje, tylko chleb i chrupki". Pamiętacie flipsy..
I największym bólem jaki się czuło były starte kolana. Było ciężko, w dresie się do podstawówki chodziło.

wtorek, 19 kwietnia 2011

mało wiesz

Ile w nas Babilonu? Ile omów w opornikach? Dlaczego tak mało wiesz.. Na jakiej reputacji mi zależy by udawać oczytaną wśród intelektualistów, uzdolnioną wśród artystów i bezradną w Castoramie - nie wiem. Sama przed sobą udaję cynika i dissuję swe marne osiągnięcia, spadam, spadam, spadam - i nie ma mowy o byciu poważnym pośród hip-hopu śpiewając motyw z Pocahontas. Wszyscy to znamy, ale twardzieli zgrywamy, bo era dorosłości, doniosłości i nie wypada. I nie wypada nosić krótkich spodenek i bluzek z dekoltem, a przy sto siedemdziesiąt osiem szpilki trzymać tylko w szafie. Bo im bardziej kobiety podkreślają swoją płeć, tym mniej poważnie są traktowane.

wtorek, 12 kwietnia 2011

myśl pozytywnie!

W 1961 roku podobno Jurij Gagarin został wystrzelony w kosmos. Stokroć pewniejsze jest to, że świat od tego czasu stał się mniej straszny. A dla przykładu od dziś właśnie możemy słuchać tego tu niżej.
To jest super, trzeba się dobrze nastrajać. Resztę hejtować.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

wiesz.

Dobry, ładny kawałek na zaskakująco paskudny kwiecień, na kraj pogrążony w podziałach, na ludzi eksplorujących kolejne poziomy niczego; sprzedaż, sprzedaż, sprzedaż - a potem kolejny level - sprzedaż. Z ludzi na sprzedawczyków, z braci - na mroczków. Są też donosiciele. Ale i oni najpierw wszystkich posprzedają.
Muuzyka!

sobota, 9 kwietnia 2011

erratum

Kota Tomasza pierwiastek geniusza aktorskiego umyka w tych cienkich polskich pseudo-komediach, szczęśliwie jednak widz wymagający doświadcza jeszcze filmów urzekających, o wspaniałej energii, choć niespiesznym tempie, które to mistrzostwo aktorskie Tomasza podkreślają. Erratum - jakiż cudowny jest to film! Taki melodyjny, cichy jazz wśród wykrzyczanych dźwięków i innych wulgarnych rapów. Taki prawie masaż kręgosłupa.
Słowem - Kot wszechstronnym jest.

wtorek, 5 kwietnia 2011

pytań kilka powszechnych

Czy spaghetti bez mięsa to ciągle spaghetti? Lepiej być mądrym ale bez dyplomu, czy z dyplomem ale mieć pretensje? Czy backmasking był zamiarem Zeppelinów w Stairway to heaven? Czy jesteśmy sami we Wszechświecie, albo najważniejsze - kim są ankietowani w Familiadzie?

Cała masa jeszcze innych. Where did I go wrong?

Let him know that you know best
Cause after all you do know best

poniedziałek, 28 marca 2011

fix you

Jadę! Jadę na Nowy Świat! Oby starczyło gazetki Radioheadu dla Angelsona! Oby..

A do posłuchania Coldplay, a tak właśnie.

sobota, 26 marca 2011

54

Czy robienie zakupów w Supermarkecie Czerwony Robak w Czarne Kropki jest teraz gestem poparcia lewicy? Jeśli tak, to rezygnuję z taniego tuńczyka i obkupuję się już tylko w Oszą, w tym polskim przybytku Francuzów. Jedyną zaś ostoją kultury francuskiej w naszych zaściankach jest Francophonic Festival, bo nie oszukujmy się, ostatnia nadzieja polskiego hip-hopu, Lech Roch Pawlak, z językiem francuskim ma niewiele wspólnego. O TU posłuchaj.
Tak jak 54 czyli moje obecne lokum, z legendarnym klubem 54 z Manhattanu ma wspólnego tyle co nic. Teraz kluby są zupełnie inne, teraz już się tak nie tańczy, nie pije. A Studio 54 w latach siedemdziesiątych.. ah, brało się co się chciało (telewizory, świeczki, zapałki). To był taki raj dla kleptomanów.

środa, 23 marca 2011

jam session

I wszystko dookoła ma raptem ładunek dodatni. Wszystko jest przepełnione wiosenną energią, miłą słoneczną nostalgią i uczuciami, niczym cudowna książeczka z aforyzmami, okraszona cytatami o miłości. A mi wydaje się, że jest to najsmutniejsza książeczka jaką kiedykolwiek czytałam.
I tylko Markiem Grechutą zapunktował u mnie wokalista na wczorajszym jamie.




poruszona dusza
stworzy
niebo
od nowa

poniedziałek, 21 marca 2011

ah to ty

Pierwszy dzień wiosny, która chyba musiała coś zbroić, dlatego się ukrywa i nie chce się pokazać. A wiadomo, żyjemy w takim kraju, że na każdego znajdzie się paragraf.


Wiosna, wiosna ah to ty

sobota, 19 marca 2011

Fit but don't know it

To wczoraj było: Ale jaka jesteś? -Jaka? Niepasująca.

Nie pasuję do klimatu, brak mi szału, ałuu.
Zbyt wulgarna dla tych dobrych, zbyt ułożona dla całej reszty. Zbyt niszowa dla masówki, zbyt ordynaryjna dla artystów. Nigdzie nie pasuję, eksploruję kolejne poziomy bezsensu.

poniedziałek, 14 marca 2011

poszukiwacz kadru

Właściwie poszłam już spać. Poszłam już kimać, ale wstałam jak oparzona, bo oto rok mija od dnia, gdy zaczęłam przygodę (a wierzcie, przygód mam nadmiar, zwłaszcza te z serii żenad), przygodę z fotografią w sensie amatorskim. Zaprzepaściłam, o tak, wiele. Może nie tyle co w kwestii fortepianu, ale zawsze (nawet jeśli wczorajszy szoł klawiszowy uważam za udany). Do tej pory Zenita nie kupiłam, a lustrzanki nie dopieszczam. Jak więc na powrót stać się poszukiwaczem kadru?



Pierwsze w ogólności. Autoportret.


poniedziałek, 7 marca 2011

PCTV

Czuję się zobligowana do promowania rodzimych produktów, tak będzie i tym razem. I jako że blog ten łamie wszelkie zasady ładu i spójności, a wręcz propaguje chaos jako najdoskonalszą formę bytu wyżalę się naprędce, by z ciężarów się wyzwolić. A to będzie takie personalne, ale chodziło mi po głowie przez cały dzisiejszy słoneczny dzień (a tak btw. trochę sanszajnu na dworze i wszędzie pełno tych wózeczków, sic!). Jasne stało się dla mnie mianowicie to, z jaką łatwością można dziś obsikać każdego, jak słowem wypowiedzianym można skaleczyć kogoś bardziej niż ja sama się dziś uszkodziłam w Biedronce. Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie. Słuszność miał Różewicz! Też w tej części z milczeniem, i nie chodzi mi o tą trzecią zasadę dynamiki Newtona, według której jeśli ciało A oddziałuje na ciało B, to ciało C się nie wpierdala, nie, nie o to mi chodzi, fizyki nie lubię; zwyczajnie chciałabym zobaczyć Moni mordkę chudziutką. Ktoś, kto nie boi się ośmieszenia napisałby: "tęsknię". Ale dosyć tej prywaty! Teraz już muzycznie i filmowo.
PCTV vel. Płaciu Cowbell Television, młody, zdolny z Częstochowy, stoi u progu kariery a zapowiada się grubo. Słychać u niego (i widać na jutubie) że inspiruje się światową elektroniką spod znaku Crystal Castles, Justice i takich tam brzmień, brzmień, których jak gdzieś już widziałam - nie powstydziłby się sam Clint Mansell. I to co robi jest zacne! Lubię to. I pomyślcie, że kiedyś będzie znany, a wy będziecie mogli powiedzieć, że pierwszy raz dowiedzieliście się o nim ode mnie:)



I jedyny film godny polecenia, "Sala samobójców". Może nie tyle dla nielicznych, co dla wymagających widzów, którzy od kina oczekują czegoś więcej niż łatwego odbioru. Mocny film, mocny debiut reżyserski Jana Komasy, Angi jest poruszona.

Wiosna, wiosna ach to ty!

sobota, 5 marca 2011

Andrzejki

Jutro, tak jest! Dzień Andrzeja vel. Angelki! Robię co kocham i robię to jak chcę. Żadnych granic, żadnych barier, ave! I jeśli wstanę o 8, ok, niech będzie, ale jeśli ktoś obudzi mnie o 7, biada mu, zaiste! Bo mam za sobą najdłuższy dzień mojego życia, jaki teraz pamiętam.
Nie wiem, co będzie jutro, teraz nie wiem nawet ile to 5 razy 3, wiem jedno, wiem mianowicie, że przy całym moim niewąskim zainteresowaniu muzyką niszową, alternatywną, nową - będę jutro słuchała wszystkiego, pod jednym warunkiem - że będzie to kultowe Simply Red. Grało w kawiarni cały dzień. 14 godzin.

Wiosna ach to ty!

środa, 2 marca 2011

You don’t know choice but you know my voice

Wszystko tu jest urwane z choinki. Tak będzie i tym razem! Najpierw wyekscerpuję (tak, trudne słowo) jakieś ustępy z najnowszego The Streets. Wiadomo, będą na Openerze, ale nie ważne, ważniejsze że Mike Skinner, absolutna legenda, nieodparcie zajmuje mnie od momentu gdy po raz pierwszy w membranach mych wybrzmiał flow przezeń zapodany. I byłam dziś tak zmęczona codziennością, wręcz ludźmi w sensie ścisłym, przytłoczona beznadzieją i tylko po to się do nich odzywałam, by moja niechęć do świata nie straciła na aktualności. No ale jak wiemy, życie zaskakuje. Wyzbyłam się niechęci. The world’s so dark sometimes - śpiewa Skinner. Ano właśnie. Różni złośliwi różnie powiadają. Czasem robi się ciemno, ale zaraz potem ktoś włącza korki. I tak codziennie, a już na pewno jak jestem pod prysznicem.

It is all as simple as you think when you were little

I początek niczym pierwsze takty IX Symfonii Beethovena.

środa, 23 lutego 2011

szczęście jako choroba roznoszona drogą towarzyską

Jestem jedną z najmilszych osób jakich znam, ale w obliczu takiego mrozu i takiego obrotu spraw, nie poznaję się. Staję się wulgarna i nie wzrusza mnie to. Oto bowiem wychodzę wraz ze wspólnikami z inicjatywą imprezy o charakterze ściśle politycznym, z muzyką i takimi tam. Wszak nie od dziś wiadomo iż szczęście to choroba roznoszona drogą towarzyską. Dziś jednakowoż rozważałam pojęcie klęski w sensie organizacyjnym. Były to rozważania chwilowe, nie dam się bowiem stłamsić tym Judaszom, co w piątek wieczór wolą siedzieć w domu i klikać na tego chłopca, co zamiast nosa ma prącie. Jednak nie, nie będzie to misja straceńcza. I już w piątek to studenckie zagłębie, ta Nigeria Warszawy stanie się Ibizą Warszawy.

Tak jak Trójmiasto to Sidney Polski. Ze względu na operę.

piątek, 18 lutego 2011

The King of Limbs

Radiohead wypuszcza właśnie najnowszą płytę, przy okazji Thom Yorke raczy nas nie tylko swym wokalem, ale też gibkim ciałkiem. Świrusek.

poniedziałek, 14 lutego 2011

słodszy od Milki, poniedziałek

Miałam się powstrzymać, ale zapytam - po co komu ten zapychacz między Gwiazdką a Wielkanocą? Oczywiście, widziałam dziś kilka osób - zdawać by się mogło - szczęśliwie zakochanych. Ale spostrzeżenia mam inne. Fakt faktem, owe refleksje mogą być nieco spaczone, bo któż normalny zabiera ukochaną na romantyczny wieczór do kawiarni w złotych szałasach?! No dobrze, niektórzy cenią sobie wieczorną muzykę fortepianowa na żywo, której to można zaznać ostatnimi czasy w szałasach właśnie. A i powiem, że gdy się pusto robi i ja przygrywam, to co pamiętam rzecz jasna, a nawet jak coś tam pomyliłam w nutkach to i tak nikt się nie zorientował. No, może kolega muzyk jazzowy, który gra tam legalnie, ale on zajawkę przejmuje, wariacje na temat grania Angeli tworzy.
Ale ja nie o tym, a o wnioskach dzisiejszych. Są ci romantyczni, ale ich jest mało, bardzo mało. Oni są słodsi od Milki i tracą kontakt z rzeczywistością, więc nawet nie ma co wdawać się z takimi w jakąkolwiek dyskusję. Więcej jest par, które z jawnego przymusu stają się wczutymi typami, ulegają prośbom typu 'przecież wszyscy gdzieś idą' lub liczą na lans przy browarze za dychę, a potem plują sobie w brodę, że pękła stówka nie wiadomo po co. Ci właśnie są tego dnia wyjątkowo opryskliwi. Tak, ci są najgorsi. Bo single tego dnia piją gorącą czekoladę lub czerwone wino, czytają sobie ulubioną książkę i delektują się ulubioną muzyką. Niektórzy jednakowoż są opryskliwi. Może i niektórzy chlipią w poduszkę -mnie jebie ta data. Istotnie obchodzi mnie tyle, co nic.

środa, 9 lutego 2011

mleko z miodem

Każda chwila tego nędznego życia ma znaczenie. Szwindlem, złudzeniem, głupstwem, frajdą - nieważne. Skrajności się nie wyrzekam. Mleko z miodem zwykłego człowieka pracy na dobranoc, na bolące gardło, na brak myśli przewodniej. Czyż światu nie potrzeba eksternistów?
A rano kawa zwykłego człowieka pracy, człowieka pustego miasta pełnego ludzi, którym brak radości życia.

poniedziałek, 7 lutego 2011

o nowinkach osiągalnych

O nowinkach dla zapoznania, bo nie są one jak Święty Graal - nieosiągalne. Książka na początek - w empikach i innych labiryntach dostępna - Allen na scenie. Autorstwa rzecz jasna Woody'ego. Jeszcze nie skończyłam czytać tego cudeńka - i niech Żydzi przerobią mnie na macę, ale uwielbiam go! Uwielbiam Allena i opisywać go mogę jedynie językiem wzniosłego patosu, daruję więc.
Dalej film. Mamy luty, wiemy co to znaczy: zbliża się ta zjebana data. Typy zabierają swoje świnki do kina. Tak, do kina. Podobno niektórzy decydują się obejrzeć film. W tym miejscu służę sugestią Za kilka dni w naszych polskich kinach premiera filmu Miłość i inne używki. Film adekwatny, jest naprawdę dużo akcji, tej akcji. Anne Hathaway to utalentowana artystka. Poza tą akcją gniot nieznacznie romantyczny; od czasu Tajemnicy Brokeback Mountain nie mogę się przekonać do Jake Gyllenhaala.
No i na koniec tradycyjnie mjuzik. Znów rodzimy akcent godny uwagi. Spontaniczny bit góralski nieskrępowany obciachem. Tego nie znacie!


piątek, 4 lutego 2011

o tym, że love is dangerous

Za granicą mają tainted love, są crazy in love albo skrajnie- Not in love, co zresztą można posłuchać gdzieś tam niżej. U nas niezmiennie - love is dangerous. Ale czy gdzie indziej kręcą jeszcze techniką VHS, znaną nam z dzieciństwa? Tak, temu zadaniu sprostał D4D, znany powszechnie, a raczej wcześniej jako Dick4Dick. Nie bójmy się tego powiedzieć: chłopaki są ewenementem w skali środkowoeuropejskiej. Do takich rzeczy przyzwyczajali nas tylko co odważniejsi wyspiarze. A tu proszę, rodzimy akcent godny eksportu, niczym bomba atomowa wobec strzałów i łuków reszty artystów.
A. Może to i dobrze, że mieszkam sama. Od rana bez krępacji mogę ćwiczyć ten miażdżący układ!

wtorek, 1 lutego 2011

o podziałach

Muszę coś napisać. Teraz, natychmiast, na chwilunię chociażby tylko, ale zawsze, coby kryzys w stan zawieszenia zamienić. Oszukać trochę, zamglić oczy. Dwa kawałki będą do posłuchania: pierwszy - łatwy, taki nie mój bo popem podjeżdżający, ale ja lubię ten bojsbend, jeden z bliźniaków jest związany z Nicole Richie, a wiadomo - ona jest chuda. To aż nazbyt doniosły fakt, by posłuchać kawałka o jakże przyjemnym zresztą tytule, a wiadomo, radiowców kilku znam, lubię. Drugi - podesłany mi, Angeli w dobie kryzysu, smutny acz ładny.

Teraz coś o filmie, bo kinomanii mojej nie kultywuję, nad czym ubolewam. Never let me go. Nie opuszczaj mnie. Premiera 4 marca. Cudowne kadry. Kadry lubię i kolorystykę. Fabuła bez polotu. Keira Knightley którą cenię. Nie, nie tylko dlatego iż chuda.

O podziałach. Bo byty jednokomórkowe dążą do podziału. Kraj podzielony, wszyscy o tym wiemy, na tych co twierdzą że ruscy i że spisek i na tych, że to nasi i że też spisek. Są też ci, co palec Boży w to mieszają, niesłusznie zresztą. Społeczeństwo podzielone, ba! mój rok podzielony, podzielony w sensie akademickim. Kasta. I jako że zmieniłam Alma Mater, w nowe miejsce przyszłam, czuję się do podziału przypięta. I co złego to my -my, nowi. Jest film pełen przepychu w sensie dosłownym, pewna jestem że to ci starzy się tak pchali i winą chcą obarczyć. Ale żeby na egzamin się tak pchać?? W sumie.. ja się nie pchałam. I tak, siedziałam w drugim rzędzie. To głód wiedzy!
A ja jestem z ruchu oporu.

wtorek, 25 stycznia 2011

o kryzysie egzystencjalnym

Nie twierdzę, że dobrze jest przechodzić przez kryzys egzystencjalny. Dobrze jest przechodzić przez niego stadnie, z ludźmi niosącymi radość i takie tam. Bo jak powiedział Brian Molko "ludzie sprawiają, że się śmieję. Ja sam sprawiam, że płaczę". Dobrze jest mieć wokół siebie ludzi w sensie ścisłym. Człowiek zarzuca wtedy myśl o złożeniu broni- mimo, że w tej walce nie ma zwycięzców. Ale cóż to za zawodnik który odpada już na starcie? No raczej, że żaden. Duch Kubicy w narodzie ciągle żywy! Ja, niczym wspomniany już frontman Placebo - sama sprawiam, że płaczę: pierwszą bitwę przegrałam. Przegrałam spektakularnie a była to porażka na miarę wojsk Napoleona w siarczyście zimnej Rosji carów.
Pierwszą bitwę przegrałam, kapitulacji nie ogłoszę, broni nie składam.
Na barykady!

niedziela, 23 stycznia 2011

zdrowie

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie.. ale bez pretensji do mądrości, której mi brak, bez umiejętności godnych człowieka wolnego, bez wyłomów. Zawsze w podróży po tym samym chodniku. Bezdomny w śmietniku. I Kanye West pytający jak ja mogę żyć bez serca.

Well, I'm still alive.


środa, 19 stycznia 2011

znikaj

Nie, nie jestem typem człowieka, którego fascynuje świat polityki. Jednakowoż będąc owym typem, którego mało co w ogólności jest w stanie zainteresować, muszę przyznać że zniknięcie nie tylko czołowych reprezentantów bagienka politycznego, ale zniknięcie bagienka jako takiego, zdeka mnie zaciekawiło. Donald chowa się w szafie. Ktoś inny pod stołem. I nikt nie chce gęby otworzyć. A nawet ja wiem, że milczenie jest korzyścią co najwyżej doraźną.
A więc wszyscy znikają. Politycy jako grupa społeczna powinni istnieć pod inną nazwą. Bądźmy szczerzy - starożytna koncepcja "sztuki rządzenia" skończyła się wraz z starożytnością. Mężczyźni znikają albo stają się gejami i 4 miliardy lat ewolucji idą na marne, resztki sił znikają w oparach absurdu, prawda znika albo jest polukrowana.
I tylko te brudne, chemiczne paluchy zostają niezmiennie - brudnymi łapskami.

wtorek, 18 stycznia 2011

one of the best feelings

To jedno z najlepszych uczuć. To, gdy ktoś z kim rozmawiałeś kiedyś codziennie nagle zadzwoni, żeby zapytać co słychać. Tak po prostu. Albo takie, gdy pośród tłumu spotkasz kogoś, kto kiedyś był ci bliski. Ale wiesz, co jest jeszcze lepsze? Kiedy wspomni najmniejszy drobiazg o tobie. Taki, o który myślisz, że już nie pamięta.


and we were lovers
now we can't be friends

środa, 12 stycznia 2011

niedziela, 9 stycznia 2011

Toi Toi znów zarobi na woodstocku 2 mln

-Czy wesprze pani Wielką Orkie... - NIE.

Asertywność trzeba z uporem maniaka kultywować. Nie to nie. Krok śmiały i stanowczy, obojętność bezceremonialna.

sobota, 8 stycznia 2011

okrutna, zafajdana zdzira

W życiu jest wiele romantycznych chwil, które sprawiają, że chce się żyć. Ale jest problem: chwile przemijają, a tuż za rogiem czyha na nie okrutna, zafajdana zdzira - tak zwana rzeczywistość.
I spotkałam go. Przecież tych cudownie podkręconych rzęs nie przeoczyłabym nawet w noc jak sumienie faszysty czarną. Spotkałam go w tym samym miejscu, zresztą nic dziwnego - w końcu mieszkamy na jednym osiedlu. I cóż, że wtedy było tak romantycznie - to była tylko chwila. Chwila dokładnie taka, jaką chcieliśmy pamiętać: bez otoczki nazwisk, numerów, z werbelkami, ciepłym choć zimowym powietrzem w śpiącym jeszcze mieście, winem. I ze wschodem słońca wdzierającym się przez okno. Bez tej otoczki - by na wypadek spotkania powtórnego móc zagrać w grę - kto bardziej stara się ukryć, że cię nie widzi. I zagraliśmy.
Uśmiechnęłam się.
Przecież nic dwa razy się nie zdarza, prawda?

piątek, 7 stycznia 2011

komu dzwoni budzik

Trzech króli było w tym roku dniem wolnym nie bez powodu; był to jedyny dzień tygodnia minionego, w którym nie zaspałam.

Dlatego nie pytaj komu dzwoni budzik - tobie dzwoni on.

środa, 5 stycznia 2011

proste


Wszechświat powoli wraca do równowagi. Po szokującej, sylwestrowej podwyżce Ruskoje Igristoje w Oszą znów jest po 5 zł. I można zacząć sesję.

niedziela, 2 stycznia 2011

this year will be LEGENDARY

Ha! Nowy rok: tak, na pewno - niczym w How I met your mother- będzie legendarny. Jak wszystkie lata minione, które na pozór tylko łaskawymi były, a w istocie dymały i trosk przysparzały. Proste jak pała zomowca. Od nowa więc będę sięgać po cienie, by maskować zmęczone powieki, po róż - żeby nie wyglądać zbyt smutno, po szpilki - by jeszcze bardziej być ponad wszystko.

Są dni, gdy wybierasz najdłuższą drogę do domu. Jak zbity pies.