poniedziałek, 28 marca 2011

fix you

Jadę! Jadę na Nowy Świat! Oby starczyło gazetki Radioheadu dla Angelsona! Oby..

A do posłuchania Coldplay, a tak właśnie.

sobota, 26 marca 2011

54

Czy robienie zakupów w Supermarkecie Czerwony Robak w Czarne Kropki jest teraz gestem poparcia lewicy? Jeśli tak, to rezygnuję z taniego tuńczyka i obkupuję się już tylko w Oszą, w tym polskim przybytku Francuzów. Jedyną zaś ostoją kultury francuskiej w naszych zaściankach jest Francophonic Festival, bo nie oszukujmy się, ostatnia nadzieja polskiego hip-hopu, Lech Roch Pawlak, z językiem francuskim ma niewiele wspólnego. O TU posłuchaj.
Tak jak 54 czyli moje obecne lokum, z legendarnym klubem 54 z Manhattanu ma wspólnego tyle co nic. Teraz kluby są zupełnie inne, teraz już się tak nie tańczy, nie pije. A Studio 54 w latach siedemdziesiątych.. ah, brało się co się chciało (telewizory, świeczki, zapałki). To był taki raj dla kleptomanów.

środa, 23 marca 2011

jam session

I wszystko dookoła ma raptem ładunek dodatni. Wszystko jest przepełnione wiosenną energią, miłą słoneczną nostalgią i uczuciami, niczym cudowna książeczka z aforyzmami, okraszona cytatami o miłości. A mi wydaje się, że jest to najsmutniejsza książeczka jaką kiedykolwiek czytałam.
I tylko Markiem Grechutą zapunktował u mnie wokalista na wczorajszym jamie.




poruszona dusza
stworzy
niebo
od nowa

poniedziałek, 21 marca 2011

ah to ty

Pierwszy dzień wiosny, która chyba musiała coś zbroić, dlatego się ukrywa i nie chce się pokazać. A wiadomo, żyjemy w takim kraju, że na każdego znajdzie się paragraf.


Wiosna, wiosna ah to ty

sobota, 19 marca 2011

Fit but don't know it

To wczoraj było: Ale jaka jesteś? -Jaka? Niepasująca.

Nie pasuję do klimatu, brak mi szału, ałuu.
Zbyt wulgarna dla tych dobrych, zbyt ułożona dla całej reszty. Zbyt niszowa dla masówki, zbyt ordynaryjna dla artystów. Nigdzie nie pasuję, eksploruję kolejne poziomy bezsensu.

poniedziałek, 14 marca 2011

poszukiwacz kadru

Właściwie poszłam już spać. Poszłam już kimać, ale wstałam jak oparzona, bo oto rok mija od dnia, gdy zaczęłam przygodę (a wierzcie, przygód mam nadmiar, zwłaszcza te z serii żenad), przygodę z fotografią w sensie amatorskim. Zaprzepaściłam, o tak, wiele. Może nie tyle co w kwestii fortepianu, ale zawsze (nawet jeśli wczorajszy szoł klawiszowy uważam za udany). Do tej pory Zenita nie kupiłam, a lustrzanki nie dopieszczam. Jak więc na powrót stać się poszukiwaczem kadru?



Pierwsze w ogólności. Autoportret.


poniedziałek, 7 marca 2011

PCTV

Czuję się zobligowana do promowania rodzimych produktów, tak będzie i tym razem. I jako że blog ten łamie wszelkie zasady ładu i spójności, a wręcz propaguje chaos jako najdoskonalszą formę bytu wyżalę się naprędce, by z ciężarów się wyzwolić. A to będzie takie personalne, ale chodziło mi po głowie przez cały dzisiejszy słoneczny dzień (a tak btw. trochę sanszajnu na dworze i wszędzie pełno tych wózeczków, sic!). Jasne stało się dla mnie mianowicie to, z jaką łatwością można dziś obsikać każdego, jak słowem wypowiedzianym można skaleczyć kogoś bardziej niż ja sama się dziś uszkodziłam w Biedronce. Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie. Słuszność miał Różewicz! Też w tej części z milczeniem, i nie chodzi mi o tą trzecią zasadę dynamiki Newtona, według której jeśli ciało A oddziałuje na ciało B, to ciało C się nie wpierdala, nie, nie o to mi chodzi, fizyki nie lubię; zwyczajnie chciałabym zobaczyć Moni mordkę chudziutką. Ktoś, kto nie boi się ośmieszenia napisałby: "tęsknię". Ale dosyć tej prywaty! Teraz już muzycznie i filmowo.
PCTV vel. Płaciu Cowbell Television, młody, zdolny z Częstochowy, stoi u progu kariery a zapowiada się grubo. Słychać u niego (i widać na jutubie) że inspiruje się światową elektroniką spod znaku Crystal Castles, Justice i takich tam brzmień, brzmień, których jak gdzieś już widziałam - nie powstydziłby się sam Clint Mansell. I to co robi jest zacne! Lubię to. I pomyślcie, że kiedyś będzie znany, a wy będziecie mogli powiedzieć, że pierwszy raz dowiedzieliście się o nim ode mnie:)



I jedyny film godny polecenia, "Sala samobójców". Może nie tyle dla nielicznych, co dla wymagających widzów, którzy od kina oczekują czegoś więcej niż łatwego odbioru. Mocny film, mocny debiut reżyserski Jana Komasy, Angi jest poruszona.

Wiosna, wiosna ach to ty!

sobota, 5 marca 2011

Andrzejki

Jutro, tak jest! Dzień Andrzeja vel. Angelki! Robię co kocham i robię to jak chcę. Żadnych granic, żadnych barier, ave! I jeśli wstanę o 8, ok, niech będzie, ale jeśli ktoś obudzi mnie o 7, biada mu, zaiste! Bo mam za sobą najdłuższy dzień mojego życia, jaki teraz pamiętam.
Nie wiem, co będzie jutro, teraz nie wiem nawet ile to 5 razy 3, wiem jedno, wiem mianowicie, że przy całym moim niewąskim zainteresowaniu muzyką niszową, alternatywną, nową - będę jutro słuchała wszystkiego, pod jednym warunkiem - że będzie to kultowe Simply Red. Grało w kawiarni cały dzień. 14 godzin.

Wiosna ach to ty!

środa, 2 marca 2011

You don’t know choice but you know my voice

Wszystko tu jest urwane z choinki. Tak będzie i tym razem! Najpierw wyekscerpuję (tak, trudne słowo) jakieś ustępy z najnowszego The Streets. Wiadomo, będą na Openerze, ale nie ważne, ważniejsze że Mike Skinner, absolutna legenda, nieodparcie zajmuje mnie od momentu gdy po raz pierwszy w membranach mych wybrzmiał flow przezeń zapodany. I byłam dziś tak zmęczona codziennością, wręcz ludźmi w sensie ścisłym, przytłoczona beznadzieją i tylko po to się do nich odzywałam, by moja niechęć do świata nie straciła na aktualności. No ale jak wiemy, życie zaskakuje. Wyzbyłam się niechęci. The world’s so dark sometimes - śpiewa Skinner. Ano właśnie. Różni złośliwi różnie powiadają. Czasem robi się ciemno, ale zaraz potem ktoś włącza korki. I tak codziennie, a już na pewno jak jestem pod prysznicem.

It is all as simple as you think when you were little

I początek niczym pierwsze takty IX Symfonii Beethovena.