wtorek, 25 stycznia 2011

o kryzysie egzystencjalnym

Nie twierdzę, że dobrze jest przechodzić przez kryzys egzystencjalny. Dobrze jest przechodzić przez niego stadnie, z ludźmi niosącymi radość i takie tam. Bo jak powiedział Brian Molko "ludzie sprawiają, że się śmieję. Ja sam sprawiam, że płaczę". Dobrze jest mieć wokół siebie ludzi w sensie ścisłym. Człowiek zarzuca wtedy myśl o złożeniu broni- mimo, że w tej walce nie ma zwycięzców. Ale cóż to za zawodnik który odpada już na starcie? No raczej, że żaden. Duch Kubicy w narodzie ciągle żywy! Ja, niczym wspomniany już frontman Placebo - sama sprawiam, że płaczę: pierwszą bitwę przegrałam. Przegrałam spektakularnie a była to porażka na miarę wojsk Napoleona w siarczyście zimnej Rosji carów.
Pierwszą bitwę przegrałam, kapitulacji nie ogłoszę, broni nie składam.
Na barykady!

3 komentarze:

Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.