sobota, 17 kwietnia 2010

o tożsamości

Obserwacje dni ostatnich skłoniły mnie do refleksji o tożsamości, po części że obserwowałam naród jednoczący się w obliczu tragedii, ludzi zamyślonych nad ulotnością życia i masowe opłakiwanie ofiar tej tragedii, by potem widzieć naród podzielony, dwa antagonistyczne obozy zwolenników i przeciwników pochówku pary prezydenckiej na Wawelu, a po części dlatego, że wertuję i tłumaczę enty raz raport 8th Benchmark Measurement (eh..),jako że dla tłumacza gógl jest za duży..
To wszystko razem, no i jeszcze ta gra o której już zapomniałam, ale nadal się rozgrywa, co gorsza z moim udziałem, czyli 'udawaj, że nie znasz angeli' - to wszystko skłania ku egzystencjalnej rozkminie o tożsamość.
W XVI wieku pewien filozof, którego nazwiska nie pamiętam, zadał pytanie "Kim jestem" - nie znajdując odpowiedzi.
Dla nas, ludzi nowoczesnych tożsamość jest najważniejsza. Ale otoczenie itd nie chce od nas łatwych słów. Łatwych słów jest za dużo.
Rzeczywistość widowiskowa, spektakularna, lukrowana i na pokaz - tego się dziś oczekuje. Taki lukrowany syf pod oparem prawdy - jak śpiewał Zalef.
Znaki na niebie i ziemi (głównie jednak na ziemi) potwierdzają teorię, jakobym faktycznie i niezaprzeczalnie należała do ludzi, których trudno się zauważa i jeszcze szybciej zapomina. Wielce budująca refleksja. I odpowiadając na pytanie, czemu tak się uzewnętrzniam - bo nie mam nic do ukrycia. I moja tożsamość nie jest wymyślona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.