wtorek, 19 października 2010

Dotkliwy niedosyt

Już nie mogę nadążyć za tempem własnych nóg. Nie miałam czasu przystanąć na chwilę nawet by zastanowić się, czy to co robię ma w ogóle sens. Dzisiejszy chłód poranka wstrząsną mną kompletnie. Goniąc za nicością przegapia się tak ważne rzeczy! Bo nie wiem gdzie idę, a raczej biegnę. A jak mawiał Forrest Gump jeśli nie wiesz dokąd idziesz, pewnie tam nie dojdziesz.

Świadomość, że coś się skończyło. Nagle. Ot tak.
Dotkliwy niedosyt, puste miejsce po emocjach.

3 komentarze:

  1. Może skończyło się coś czego Ty z sentymentu skończyć nie chciałaś, ale gdzieś w głębi zdawałaś sobie sprawę, że to Cię fizycznie oraz czasami psychicznie wykańczało...
    Może Twój "Anioł Stróż" stwierdził, że jeśli dłużej będziesz tak żyła, poniesiesz większe straty niż te domniemane obecnie.
    A może po prostu powinnaś cieszyć się wolnością, nawet jeśli będzie tylko okresowa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Moniu! To jej napisałaś! Aż strach przyznać, ale masz rację...

    OdpowiedzUsuń
  3. ma rację
    i to powiedziałam ja, freedom master

    OdpowiedzUsuń

Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.