środa, 16 grudnia 2009

key

Klucze muszą być na swoim miejscu. Muszą tam czekać jak wierny pies pod sklepem. Moje klucze miały miejsce, na które z radosnym łoskotem lądowały za każdym razem gdy po ciężkim, pełnym wrażeń i wysiłku intelektualnego dniu przekraczałam mury deesu, tudzież aka, jak zawał tak zwał (no dobra, przesadziłam, moje życie nie jest pełne wrażeń, jest raczej groteskowe). Powracając do myśli przewodniej, odkąd w wyniku przemeblowania miejsce moich kluczy przestało istnieć, za każdym niemalże razem odkrywam ową newtonowską prawdę zapoczątkowaną przez spadające nań ( w sensie na Newtona głowę) jabłko. Grawitacja.
I nic już nie będzie tak jak kiedyś.
To, że klucze muszą mieć swoje miejsce to pierwsza kwestia. Druga zdaje się być donioślejszą, dotyka bowiem istoty użyteczności kluczy. Tak jak Cerber jest strażnikiem Hadesu, tak klucz użyty zgodnie ze swym przeznaczeniem jest strażnikiem domostwa.
25 marca tego roku nie zamknęłam pokoju. I nie miałam już laptopa.
Teraz moim Cerberem jest Kensington.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz coś dodać? Śmiało! Wyraź się umiejętnie i nie zapomnij się podpisać. Miłego dnia.